wtorek, 8 lipca 2014

Prolog

22 listopada, wtorek
    Świat przedstawiał mi się niczym czarno-biała fotografia, która ukazywała sobą ciężar minionych lat. Tak, jak ona była oznaczona wystrzępionymi krawędziami i licznymi, pożółkłymi plamami, tak czułam, że i moja dusza jest naderwana. Żyję i czuję, lecz są to jedynie słabe człowiecze odruchy, bez których nie istniałabym choćby przez moment. Tak bardzo łatwo jest mi nimi gardzić. Czymże jest człowiek, bez swojego własnego „ja”, które określa jego samego? Umieram i nie jestem niczym innym jak zwykłą, pustą skorupą, która jest jedynym znakiem mojego istnienia. Nie wiem, co ze sobą począć, gdy tylko widzę ciemny kolor mahoniu. Czuję, że chcę jak najszybciej odejść i nie oglądać się, nie wracać. Wspomnienia niczym bat, smagają mnie, pozostawiając krwawiące głęboko rany. Każdy, najdrobniejszy oddech biorę z niewypowiedzianym bólem. Lecz skoro czuję ból, to znaczy, że istnieję i mam ciągle siłę pokonać swój strach. Widzę, jak przechodzisz obok z pomocą kilkorga ludzi. Niosą cię niczym drogocenny skarb, który odznacza się w naszych sercach, jak wyjątkowa pieczęć. Pamiętam, gdy mówiłeś do mnie, tak jak i teraz mówisz – nie zawierając żadnych słów, lecz twój przekaz dochodzi do mnie. Czarne chmury zagrzmiały nade mną, a błyskawica przecięła niebo. Deszcz moczy moją drobną, czarną narzutę, która jest jedynym schronieniem moich odsłoniętych ramion. Stoję i patrzę, jak odchodzisz i nigdy nie wrócisz. Czerń twoich włosów zniknęła parę chwil wcześniej, a teraz nie widzę nawet twojej sylwetki. Schodzisz w dół, a ja jestem w stanie dostrzec jak tłum pogrąża się w rozpaczy. Czuję jedynie łzę lecącą po moim poliku, gdy zaraz cały obraz rozmazuje mi się i widzę jedynie czernie oraz biele. Podchodzę do przodu, idę i idę, a mojej wędrówki nie ma końca. Staję, gdy tylko widzę, że wszyscy czekają na nasze wspólne, ostatnie pożegnanie. Wyciągam dłoń, a trzymana przeze mnie biała róża upada. Jestem w stanie wyobrazić sobie, jak rozpryskuje się na miliony drobnych elementów, niczym moje serce targające się na wszystkie możliwe sposoby. Ziemia pochłania Cię z każdą kolejną sekundą, a ja nie jestem w stanie dostrzec choćby skrawka drogocennego drewna. Zasypiasz wśród stogu kwiatów, złożonych specjalne dla Ciebie.

7 komentarzy:

  1. Tak twórczego prologu dawno nie czytałam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zaczynać to z grubej rury! :P
    Prolog rewelacyjny <3
    Wspaniale się go czytało :D
    Widzę, że jest już pierwszy rozdział więc zabieram się za czytanie :P
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczeee. Normalnie ciarki mnie przeszły .Zapowiada się genialnie. Mam nadzieję, że kolejne roz będą na tak samym poziomie. Definitywnie zachęcający prolog. Lecę czytać dalej *,*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ps. Kolejne rozdziały skomentuję jutro, ale na pewno bd tu wracać często.
    Pozdro MGG

    OdpowiedzUsuń
  5. LOL JAK JA TO CZYTAŁAM, ŻE PROLOGU NIE WIDZIAŁAM
    już nadrobiony XD

    OdpowiedzUsuń

Layout by Shayen